Trzymajmy się morza
Stanisław Staszic

Dwadzieścia dni pod ligową banderą. Rejs do Barth 2008


galeria rejsu
Kołobrzeg-Mrzeżyno-Dziwnów-Kamień Pomorski-Wolin-Nowe Warpno.21 lipca – poniedziałek, godzina 11.00 trzy jednostki s/y Ola, s/y Lord Jim i m/y Pilot gotowe do wypłynięcia. Ostatnie uściski, pozdrowienia i życzenia pomyślnych wiatrów i stopy wody pod kilem. Kapitanowie dają komendy do rzucenia cum. Wychodzimy na obrotnicę. Tam na hol bierze je Pilot, który wyprowadzi łodzie na redę portu. Na trawersie pomnik komandora Stanisława Mieszkowskiego, pierwszego polskiego kapitana portu Kołobrzeg. W 2007 roku z inicjatywy działaczy LMiR podjęto uchwałę o jego budowie. Niektórzy z żegnających przemieścili się w rejon latarni morskiej i jeszcze raz pozdrawiają swoje pociechy. Jest wśród nich Małgosia Jałoszyńska z mężem Bogdanem, który ponad dziesięć lat temu na jachcie Karawela II pierwszy raz pokonał trasę do Barth. Dzisiaj ich dwóch synów idzie w ślady ojca. Łukasz na s/y Ola, Maciek na s/y Lord Jim. Większość uczestników to neofici, a pokonanie ponad pięćset milowej trasy to wielkie wyzwanie. Rejs zaplanowano na około dwudziestu dni. W tym czasie chcą zawinąć do wielu portów polskich i niemieckich. Wychodzimy na morze, oddajemy hole, stawiamy żagle. Pierwsze manewry nie wychodzą najlepiej, kapitanowie spokojnie tłumaczą poszczególne czynności, wyznaczają obsady do żagli. Wiatr północno zachodni o sile 4 do 5 w skali Beuforta, stan morza 3 do 4. Niektórzy składają „hołd Neptunowi” . Nastroje jednak dopisują. Po kilku godzinach żeglugi Lord Jim wchodzi do Mrzeżyna, a trochę później przy pomocy zaprzyjaźnionego kapitana jachtu Rena główki wejściowe mija Ola. Tutaj na załogi czeka już gorąca zupa jarzynowa ugotowana przez Antoniego Szarmacha. Po kolacji przygotowanie tentów i wszyscy porządnie zmęczeni udają się na pierwszy nocleg.

22 lipca – wtorek. Pobudka, śniadanie i na morze. Do pokonania trasa Mrzeżyno – Kamień Pomorski. Pogoda sprzyja żeglarzom. Kursem 300 stopni idą daleko w morze. Po drodze mijają Niechorze i jedną z najpiękniejszych latarń morskich, ruiny kościoła w Trzęsaczu, Krzyż Papieski w Pustkowie. Na horyzoncie Dziwnów. Pilot pomaga wejść do portu. O dwudziestej mijamy pierwszy most zwodzony. Torem wodnym idziemy do Kamienia Pomorskiego. Przy nabrzeżu stoją jachty uczestniczące w Etapowych Regatach Turystycznych. Cumy odbierają od nas bosman portu Teodor Rodziewicz oraz Mariusz Kurek. Od wielu lat zawsze nas tak witają. Razem z Fiedką – Krzysztofem Fiodorowem wspominają dawne czasy i rejsy organizowane przez Technikum Rybołówstwa Morskiego. Przygotowują bezpieczny postój, udzielają wszelkiej pomocy.

23 lipca – środa. Jarek Bogusławski i jego załoga wstają skoro świt. Zaplanowali jak najszybciej dotrzeć do Wolina aby odwiedzić zaprzyjaźnionych ,,wikingów”, którzy przygotowują coroczny festiwal. Trochę później cumy rzuca dezeta Zenka Mielnika. Najpierw muszą opłynąć Wyspę Chrząszczewską, głaz królewski, a dalej rzeką Dziwną, która czasami płynie w kierunku morza, a czasami w stronę lądu prosto na wieżę kościoła św. Mikołaja. Załoga Pilota odwiedza jeszcze naczelnika poczty w Kamieniu Pomorskim, któremu przekazuje przesyłki ligowej poczty jachtowej zabrane z Kołobrzegu. W Wolinie po przejściu drugiego już mostu zwodzonego s/y Ola zacumowała na przystani wioski Słowian, s/y Lord Jim w marinie Ligi Morskiej, a Pilot pozostał przy elewatorach. Komunikację między jednostkami sprawnie zorganizował Jarek Bogusławski ,,czarterując” dłubankę pradawnych Słowian. W ten sposób wzbudzając zrozumiałe zainteresowanie i podziw żeglarzy przetransportowaliśmy prowiant na jachty.

24 lipca czwartek. Rano budzi nas znajomy głos ,,Pana Rysia” mostowego z Wolina. Jak co roku porcja dowcipów, czas jednak nagli. Pilot przechodzi pod mostem, Lord Jim już od godziny żegluje w kierunku Zalewu Szczecińskiego. Pogoda wymarzona, wiatr północno wschodni gna nasze jachty w stronę Nowego Warpna. Mijamy bramę torową numer 2. Chwila postoju na kotwicy na wysokości Podgrodzia. Kapitan ma dzisiaj dobry humor – załoga zażywa kąpieli. Żegluga idzie coraz lepiej. Młodzi adepci poznali już nazwy żagli, masztów i lin. Bosman portu Nowe Warpno pozwala nam zacumować przy nabrzeżu Urzędu Morskiego- pełen komfort. Wszystkie załogi w szyku zwartym maszerują do baru Argus na tradycyjne już pierogi. Witamy się z paniami Asią i Wandą, które własnoręcznie je lepią. Wieczorem trochę szant i w śpiwory. Jutro przekraczamy granicę.

Nowe Warpno – Lassan – Wolgast – Peenemunde Nord Hafen – Ruden – Lauterbach – Stralsund.

25 lipca – piątek Lord Jim i Ola rzucają cumy i kierują się w stronę wyjścia z portu Nowe Warpno. Pilot pomaga wyjść s/y Harry, którego holuje do granicy z Niemcami. Przy boi nr 16 żegnamy sympatyczną załogę jachtu i umawiamy się na przyszły rok. Pod salingi podnosimy banderki RFN. Po drodze mijamy pozostałości potężnego mostu Karnin. Za zakrętem stajemy w dryfie, czekamy na otwarcie mostu Zecherin. To już czwarty most zwodzony pod którym będziemy przechodzić. Wejście w nabieżnik Krienke, Rankwitz, dalej kurs 321o. Lassan piękne, malownicze miasteczko położone w płytkiej zatoce. Charakterystyczna wieża kościoła wskazuje drogę. Cumujemy na przystani.

26 lipca – sobota. Szybkie zwiedzanie miasteczka. Przygotowujemy jednostki do drogi. Dzisiaj do pokonania 19 mil morskich. Na śniadanie jajecznica przygotowana przez kapitanów. Po drodze zawijamy do Wolgatu. Załogi idą zwiedzać miasto. Odwiedzają katedrę pw. Św Jakuba. Z wieży roztacza się wspaniała panorama na rozlewiska rzeki Piany. Oglądają zabytkowe podziemia. Płyniemy dalej, na prawym trawersie Karlshagen, na lewym marina Kroslin i Freest. Wchodzimy do Peenemunde. Przy nabrzeżu udostępniony do zwiedzania stoi rosyjski okręt podwodny. Jeszcze mila i osiągamy cel naszej podróży Peenemunde Nord Hafen. Jest to bardzo mało znana marina. Dawniej stacjonowały tu niemieckie okręty wojenne. Pozdrawiamy starych znajomych, którzy od lat spędzają tu wakacje.

27 lipca – niedziela. Rano dojeżdża z Kołobrzegu Zbyszek Krzysztofiak. Uzupełni załogę Pilota. Pogoda dalej nam sprzyja. Pierwszy wychodzi Lord Jim. Planują najpierw dotrzeć na wyspę Ruden, gdzie załoga ,,bezpłatnie” chce zatelefonować do domu. Można tutaj cumować dopiero od lat dziewięćdziesiątych. Wcześniej rozlokowała się tam jednostka wojskowa, której załoga prowadziła obserwacje na Zatokę Greifswaldzką. Na wyspie mieszka tylko jedna rodzina. Dopływamy do Lauterbach na wyspie Rugia. W pobliżu rozlokowało się przepiękne, pełne zabytków miasteczko Putbus.

28 lipca – poniedziałek. Obie dezety ruszają w dalszą drogę. Chcą dotrzeć do wyspy Danholm aby tam zwiedzić muzeum morskie. Po drodze intensywne szkolenie. Nauka węzłów, szczególnie ratowniczego zawiązywanego w wodzie. ,,Pilociarze” jadą do Bergen miasteczka położonego w samym centrum wyspy.

29 lipca – wtorek. Pilot wyrusza z Lauterbach, mija przylądek Zudar. Przy moście Stralsund spotykamy Lorda Jima i Olę. Od północy mijamy wyspę Danholm, przechodzimy pod mostem łączącym stały ląd z wyspą Rugią. Cumujemy w City Marinie. Stąd już blisko do niedawno otwartego Oceaneum. Monumentalna budowla usytuowana jest przy reprezentacyjnym nabrzeżu tuż obok historycznego żaglowca Gorsch Fock. Oglądamy żywe okazy fauny i flory. Spotykamy czeskiego żeglarza Tomasa Svobode, który kilkanaście lat temu był w Kołobrzegu. Wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia. Zapraszamy miłego Czecha do dalszej wspólnej żeglugi. Jutro w międzynarodowej obsadzie wyruszymy do Barth.
Barth – Stralsund

30 lipca – środa 12.15 Rzucamy cumy i mijamy główki Stralsundu. Robimy zwrot na kurs 001o, na szlaku mnóstwo jachtów, które płyną w kierunku Hiddensee i dalej na pełne morze. Dochodzimy do portu Barhoft, po prawej burcie Vierendehlground wielka płycizna, którą musimy ominąć. Idziemy wzdłuż granicy parku narodowego. Żegluga trudna, ale widoki jak z bajki. Podziwiamy urokliwe zatoki, różne gatunki ptactwa i roślinność. Z Zatoki Grabow widać już strzelistą wieżę kościoła w Barth. Wchodzimy do portu. Wcześniej zacumowały nasze dezety. Na nabrzeżu oczekują nas gospodarze. Pierwsze powitania. Będziemy zakwaterowani (już po raz drugi) w Młodzieżowym Centrum Szkolenia Żeglarskiego. Wieczorem jesteśmy gośćmi wioślarzy z klubu smoczych łodzi, którzy co roku przyjeżdżają do Kołobrzegu ze swoimi łodziami. Omawiamy nasz udział w zawodach, a młodzież rozgrywa mecz w piłkę siatkową.

31 lipca – czwartek. Antoni Szarmach zabiera młodzież na zwiedzanie miasta. Podziwiamy zabytkową architekturę, katedrę, bramę miejską. Druga grupa jedzie na latarnię morską Darser Ort. Trzecia idzie do nowo otwartej stoczni jachtowej. Po powrocie spotykamy się z delegacją kołobrzeską: zastępcą prezydenta Mirosławem Tessikowskim, radnymi Rady Miasta Ryszardem Szuflem i Henrykiem Carewiczem. Dziękujemy za podarunki. Wieczorem dyskoteka.
1 sierpnia – piątek. Uroczysty obiad w siedzibie klubu żeglarskiego. Spotykamy się z burmistrzem, który bardzo interesuje się naszymi rejsami. Opowiadamy o ponad piętnastoletniej współpracy naszych miast. Rodzi się pomysł o integracji załóg polskich i niemieckich. Wieczorem uczestniczymy w spotkaniu żeglarskim. Opowiadamy o idei budowy nowego jachtu ,,Kołobrzeg”.

2 sierpnia – sobota. Rozpoczynają się regaty smoczych łodzi. Do pokonania dystans jednej mili. Mimo, że nasza załoga nie miała treningów zajmujemy ósme miejsce. Ci którzy nie biorą udziału w zawodach jadą podziwiać uroki nadmorskich miasteczek Zingst i Prerow. Można je porównać do Ustronia Morskiego, czy Dźwirzyna.

3 sierpnia – niedziela. Drugi dzień zawodów smoczych łodzi. Dzisiaj krótkie dystanse. Naszą drużynę wspomagają kołobrzeżanie, którzy przyjechali aby odwiedzić swoje pociechy oraz Tomas Svoboda kapitan czeskiej dezety. Zdobywamy szóste miejsce. To już ostatni dzień pobytu w Barth. Jutro rozpoczynamy drogę powrotną.

4 sierpnia – poniedziałek. Przygotowania do odcumowania. Prognoza nie jest korzystna. Silny zachodni wiatr. Pierwsza rusza Ola, razem z czeskim Zefyrem, później Lord Jim i Pilot. Po drodze podejmujemy decyzję o zmianie trasy. Ze względu na warunki pogodowe zawijamy do Stralsundu. Załogi dobrze zniosły podróż. Pozostajemy na noc. Odbieramy wiele telefonów z Polski, gdzie jesteśmy i co robimy? Na Bałtyku sztorm.

Stralsund – Wolgast – Wolin – Mrzeżyno – Kołobrzeg

5 sierpnia – wtorek. Stoimy w City Marina Stralsund. Jachtów co niemiara. Nikt nawet nie myśli o żeglowaniu. Mamy więc przymusowy dzień wolny. Jest czas aby zobaczyć całą starówkę. Zwiedzamy wystawę ,,Stralsund w miniaturze”, ratusz. Zatrzymujemy się przy pomniku Ferdynanda Schilla. Opowiadamy o dr Dibbelcie kołobrzeżaninie, twórcy stralsundzkiego muzeum.

6 sierpnia – środa. Pogoda poprawia się, rano ruszamy w dalszą drogę. Przechodzimy pod trzema mostami w Stralsundzie i kierujemy się do Zatoki Greifswaldzkiej. Idziemy w dużej grupie innych jednostek, które jak i my ze względu na sztorm schroniły się w tym porcie. Mijamy okoliczne miejscowości i małe mariny. Tor wodny jest tutaj stosunkowo szeroki dlatego dezety pozwalają sobie na długie halsy. Dochodzimy do przeprawy promowej Stahlbrode. Łączy ona stały ląd z wyspą Rugia. Na horyzoncie Zatoka Greifswaldzka. Po lewej burcie Lauterbach gdzie byliśmy w ubiegłym tygodniu, po prawej wieże kościołów w Greifswaldzie i kominy elektrowni Lubmin. Kursem 90o idziemy w stronę wyspy Ruden i dalej do Wolgastu. Tę drogę już znamy. Zawijamy do Mariniy Horn, gdzie od lat niezmiennie wita nas zaprzyjaźniony hafenmaister. Na ścianach wiszą nasze proporce-na honorowym miejscu banderka Ligi Morskiej i Rzecznej, pamiątki z poprzednich wizyt. Zostawiamy następne z regat ,,Srebrny dzwon”.

7 sierpnia – czwartek. Już o 5.40 mijamy most zwodzony w Wolgaście. Mamy tylko trzy godziny aby pokonać ponad szesnastomilowy dystans pomiędzy mostami Wolgast – Zecherin. Dzisiejsza pogoda nie sprzyja żegludze. Słaby wiatr zmusza do podania holu. Po drodze spotykamy patrol policji granicznej. Jesteśmy w strefie państw Schengen, wymieniamy tylko pozdrowienia. Przy moście doganiamy zaprzyjaźnionego Czecha. Pół godziny oczekiwania i dalej na wody Zatoki Szczecińskiej. Przy żółtej boi granicznej nr 17 mijamy granicę polsko niemiecką. W radiu słyszymy polskie stacje, w telefonach komórkowych nasi operatorzy. Niektórzy nareszcie mogą sobie ,,podzwonić”. Wiatr też jest sprzyjający. Dezety idą na pełnych żaglach. Postanawiamy skorzystać z dobrej pogody i iść aż do Wolina. Żegnamy Tomka Svobodę, który swojego Zefyra kieruje do Nowego Warpna (postanawia spróbować słynnych pierogów Asi i Wandy). Obiecuje w przyszłym roku skompletować czeską załogę i razem z nami płynąć do Barth. Docieramy do przystani w Wolinie. Długa żegluga powoduje, że wszyscy są porządnie zmęczeni. Szybka kolacja, analiza prognozy pogody i kładziemy się spać.

8 sierpnia – piątek. Przed nami żegluga po wodach Zalewu Kamieńskiego. Bez zbytnich problemów docieramy do Dziwnowa. Godzina 12.00 meldujemy się na ostatnim już moście. Zgłoszenie w kapitanacie i mijamy trawers główek portowych. Wychodzimy na pełne morze. Kurs Mrzeżyno. Południowo zachodni wiatr pozwala na dalsze szkolenie żeglarskie. Za rufą widać jednak nadchodzące ciemne chmury. Wiemy, że nie zdążymy uchronić się przed burzą. Za Niechorzem dogania nas ulewa. Nie trwa na szczęście długo. Po przejściu nawałnicy wiatr ustaje. Pilot przed główkami bierze Lorda Jima i Olę na hol i razem wchodzą do Mrzeżyna. Odbywa się tu festiwal indyjski. Oglądamy prezentacje artystyczne, próbujemy tradycyjnych przysmaków.

9 sierpnia – sobota. Sprawdza się niestety prognoza pogody. Silny wiatr, wysokie fale nie pozwalają na wyjście z portu. Załogi całe przedpołudnie poświęcają na przegląd łodzi. Odbywa się generalne sprzątanie. Oglądamy nowy katamaran ,,Globtroter”.

10 sierpnia – niedziela. Rano opuszczamy port Mrzeżyno. Lord Jim wysforował się do przodu, bliżej brzegu żegluje Ola. To już ostatni odcinek. Po trzytygodniowej zaprawie widać, że załogi są dobrze zgrane. Sprawnie wykonują komendy. W oddali widać kołobrzeską konkatedrę, latarnię morską i główki portu. Zbieramy się na redzie i razem wchodzimy w ujście rzeki Parsęty. Na koniec polewa nas jeszcze deszcz. Nikt się tym nie przejmuje. Na nabrzeżu najbliżsi. Powitania, pierwsze wrażenia i opowieści. W ciągu 20 dni przebyliśmy po kursach generalnych 357 mil morskich, pokonaliśmy pięć mostów zwodzonych, odwiedziliśmy trzynaście portów. Spotkaliśmy wielu ciekawych, wspaniałych ludzi z którymi mamy nadzieję spotkać się w następnych latach. Przed rejsem wielu pytało nas który to już raz kołobrzeżanie płyną do Barth. Unikaliśmy odpowiedzi, bo miał on numer trzynaście. Dzisiaj można już powiedzieć, że była to szczęśliwa trzynastka.

Tekst: Marek Padjas
Zdjęcia: Zbigniew Krzysztofiak, Marek Padjas, Antoni Szarmach

Z okazji rejsu opracowano specjalną kartę pocztową oraz dwa datowniki okolicznościowe z datami powstania Ligi Morskiej. Jeden stosowany był w Kołobrzegu, drugi w Kamieniu Pomorskim. Za zgodą Poczty Polskiej powołano „Ligową Pocztę Jachtową”. Na pokładzie jachtu Pilot przewożone były przesyłki pocztowe. Stemplowane one były specjalnymi pieczęciami.

Wykonawca: